Moje wymarzone, pierwsze śniadanie na jesień - wywar z warzyw z cukinią

Używam nazwy wywar  - bo ugotowałam rozdrobnione warzywa w wodzie bez redukcji. Nie dodawałam też żadnych dodatków typu kasza, makaron, soczewica, ryż...stąd - jest to wywar z warzyw.

Ten wywar jest propozycją na I śniadanie, taką gdy rano człowiek jest niewyspany, albo gdy jest zimno i nie ma siły się ani niczego przyrządzać, ani tym bardziej gryźć. Chodzi o to aby pomóc się obudzić w miarę bezboleśnie. Mentalnie obudzić ale i nasz system trawienny, bez dużego wysiłku.  Dlatego jest to mało skomplikowany przepis, bez mocnych bodźców (typu indyjska zupa dahl, albo cięższa, niemiecka kartofelnsuppe) i chciałam aby był neutralny w smaku.

Wywar z warzyw z cukinią (bardzo lekki)

8 ziemniaków
5 marchwi
sól do smaku (niewiele bo fajnie jest dodać jeszsze do talerza sos sojowy)
kozieradka (nadaje słodko-orzechowy posmak)
ziele angielskie

ww składniki gotować ok 30-40 minut w wodzie (ok 3 litry)
na patelni zeszklić na oliwie 1 dużą cebulę
i około 800 g cukinii - dodać do wywaru
na koniec dodać do gara po pęczku pietruszki i koperku (posiekane)

Gdy dodam jeszcze już do miseczki sosu sojowego i zabielę mleczkiem roślinnym - mnie a rano jesienią nic więcej nie trzeba aby dostać pierwszego kopa do życia :)



Z kolei  bulion byłby to (w kuchni roślinnej) koncentrat warzywny, przeznaczony do rozpuszczenia w wodzie. W tym celu gotuje się warzywa, m.in. włoszczyznę na tyle długo aby odparowała i w garnku pozostała esencja smaku w postaci bulionu, a wygotowane warzyw się odcedza.  Mam nadzieję, że kiedyś się nauczę gotować pyszny bulion.

A teraz co do I śniadania - od roku, podczas remontu, marzyłam aby na  I śniadanie, takie bladym świtem,  nie jeść niczego suchego (typu pieczywo z pastą ) ani zimnego (typu szejk), ani wymagającego zużycia więcej energii. Dawniej dziwiłam się, (ba - trzeba dodać, że wtedy patrzyłam na to z wyniosłym współczuciem - czy "oni" nie mają w sklepach produktów śniadaniowych (ja jadałam wtedy na śniadania, jak na wzorowego konsumenta przystało,  miodowe płatki kukurydziane z mlekiem krowim), że muszą "obiad" jeść "na śniadanie") -  gdy na Ukrainie, tamtejsza daleka rodzina, rano zajadała się barszczem pozostałym z wczorejszego obiadu. I to z chlebem! No ale dopiero  teraz, jedząc wegańsko, sama czuję, że gdy idzie jesień i w domu obecnie u mnie jest 17C, z radością ogrzewam łapki na ciepłym garnku i gdy sobie pojem miseczkę, czuję z żołądka przyjemne ciepło i działanie rozkurczowe, i ogólnie poziom zadowolenia wysoki :) To samo już tysiące lat temu wiedzieli kucharze w Chinach czy Japonii.

Dzisiaj od 6 rano do 10-tej  wsunełam już trzy takie miseczki i dzięki temu nareszcie czuję, że spokojnie dalej maluję ściany, zdążę zrobić obiad i go zawieźć, a i na wieczór nie muszę się martwić, bo gar jest duży i wystarczy spokojnie na 2 dni. Zima pewnie byłoby fajnie dodać w garść chleb, albo pierożek z soszewicą, coś bardziej treściwego - no ale to już wtedy na II śniadanie.

Mam nadzieję, że w przyszłości wypróbuję do tego celu wolnowar. A na razie w końcu zainaugurowałam porządny, 10 litrowy gar:

Komentarze