No dobra - aronia...

Rodzice mają od roku działkę, na której zastali kilka krzaków aronii. Na początku cieszy każda kuleczka, ale w tym roku... mam pełne 2 szuflady w lodówce zamrożonej aronii. Wiem, że to niewiele w porównaniu z niekiedy wielkimi zbiorami...Pewnie najprościej jest zrobić z aronii sok. No ale i tak zostaje jej bardzo dużo...Dziś się w końcu! za to zabrałam...Kurcze jak aronia brudzi! A myślałam, że najbardziej brudzące są wiśnie...Nie chcę marudzić ale nie myślałam, że jednocześnie tyle z tym barwiącym sokiem ambarasu...
Miałam w planach aronię z jabłkami i cukrem - klasycznie jako dżem lub do ciasta....Ale od dłuższego czasu zaczytuję się przepisami na przetwory bez  cukru... No i zaryzykowałam. A teraz się pasteryzuja w piekarniku (1,5 h na 155C).
Zrobiłam aronię z jabłkami  mielonymi daktylami (resztki daktyli miałam, takie dość już suche) i z melasą z trzciny cukrowej (dwa napoczęte słoiki stały i stały...) oraz czatnej z jałowcem i oczywiście sok z aronii.

Ale aronię najpierw przemroziłam kilka dni....

Dzięki temu, że zamroziłam ją prosto z krzaczka, to po zamrożeniu nie zbryliła się i mogłam ja wysypać do michy, i przebrać z patyczków i listków. Dopiero potem ją przepłukałam ...

Przepisy w kolejnych postach pod osobnymi tytułami :)




Komentarze