Post dr Dąbrowskiej dzień 12

Jestem zadziwion ajak tym razem. Łatwo i dobrze znosze post. W zasadzie nie miałam dotychczas kryzysu. Jedyna dolegliwość to mały naciek za uchem taka bolesn bulwka, która już zaczęła się wchłaniać. Na razie więcej nie trenowałam, nawet śnieg padał. Nie czułam potrzeby. Za to codziennie się wysypiam, ide spac wraz z Synkiem przed 20.
Tym razem jednak zauważam, że nie czuję sie na poście jakoś stratna kulinarnie.
Prawie nie gotuje. Tym razdm mam system - piekę dynię - jem dynię. Gotuje zupe - żywie sie zupą. Zasadnicza zmiane przynosza kisoznki jako spora czesc postu- ogórki, kwas z buraków, kapusta, krężałki z białej i czerwonej. Sa malo kaloryczne a zdrowe probiotyczne. Czesto robie spagetti z cukinii i goczugaru. W pierwszym tygodniu mialam gromną potrzebe smaku slonego i ostrego. Teraz nadal ale mniej.
Dzis na balkonie rano poczulam zapach smazonych racuchow... Hm w pierwszym kdruchu jako cos pysznego. Ale zaczelam sie w niego wwąchiwac i odczuc jak bym sie czula po racuchach - i o dziwio jego bajecznosc i smakowitosc zaczela zanikac na rzecz odruchu obronnego - wyczułam tez spalenizne i ciezki tłuszcz... I juz nie byl to tak smakowity dla mnie zapach.  To mnie zastanowiło ze moze tym razem post pomoze mi trwale zmienic nawyki tzn to co uwazam za smaczne pyszne i co jest comfort foodem. Zupelnie inne sa proporcje - kiedys bylaby to micha makaronu a teraz talerz warzyw, kiszonek i 1/4 takiego Makaronu. Aby nie czuc sie ciezko. To jeszcze  zalążek ale na pewno teraz post nie jest wyrzrczeniem tylko bardzo fajnym czasem dobrego samopczucia. Inaczej niz podczas pierwszych 2 tygodni pol roku temu.

Komentarze